Dwie książki od kilku lat zdecydowanie królują w moim domu ponad wszystkimi. To także jedne z nielicznych do których wracam nieustannie. Dzięki ich formule kiedy tylko chcę, mogę otworzyć je gdziekolwiek i czytać przypominając sobie ulubione fragmenty ponieważ poszczególne rozdziały to osobne historyjki. Kim jest Wawrzyniec Prusky? To bohater bloga Pawła Klimczaka który powstał 10 lat temu – w czasach gdy o blogerach mało kto słyszał a większości kojarzyły się one z internetowymi pamiętnikami nastolatek. Kiedyś na Onecie przeczytałam informację o plebiscycie Blog Roku i z ciekawości, co takiego może być w tych blogach, że przyznaje im się nagrody zajrzałam na listę nominowanych. I przepadłam. Przez najbliższe lata Wawrzyniec był jedynym jaki czytałam. Mało tego, ja od Wawrzyńca zaczynałam serfowanie po sieci. Wraz z tysiącami czytelników wypatrywałam codziennie kolejnej notki nad którą wylewało się łzy śmiechu. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu pierwszej książki na podstawie bloga. Natychmiast musiałam mieć w swojej biblioteczce “Jędrne kaktusy” i pomimo że niemal wszystkie historie już czytałam i i tak łyknęłam książkę w jeden dzień. Podobnie było w przypadku drugiej części czyli “Ballady o chaosiku” Autor po kilku latach zamknął bloga co było zrozumiałe – wszystko w pewnym momencie się kończy i trzeba umieć znaleźć odpowiedni moment by to zrobić. Oczywiście nadal można na niego zajrzeć i czytać do woli – polecam Wam po prostu przewinąć archiwum od początku. Gwarantuję, że szybko się nie oderwiecie. Do dziś mam do Wawrzyńca ogromny sentyment. Doskonale poprawia humor, niejednokrotnie popłakał się ze śmiechu, a teraz szczególnie gdy mam własną rodzinę, dziecko i przekładam sobie niektóre sytuacje na perypetie Pruskych to na prawdę potrafi podnieść na duchu.
Autor po prostu opowiada nam codzienne sytuacje życia rodzinnego ale w bardzo uroczy, humorystyczny sposób. Bohaterami są on czyli Wawrzyniec Prusky, Mżonka oraz maluchy Dziedzic i Potomka. Zazdroszczę mu tego dystansu do niektórych rzeczy, chciałabym czasem umieć tak obrócić wszystko w humor. Kto ma dzieci ten wie, że potrafią odebrać wszelkie siły, nadwerężyć cierpliwość do granic możliwości a zmęczenie nigdy nie mija. W moim domu w ostatnich tygodniach głównym tematem jest przedszkole, zostało trochę ponad tydzień, stres jest coraz większy, setki dylematów, pytań, a w głowie najstraszniejsze wizje. Przypomniałam sobie, że Wawrzyniec również opowiadał o początkach Dziedzica w przedszkolu.Często temu tematowi poświęcał notki, i na prawdę są rewelacyjne. Ja zacytuję Wam pierwszą z nich i bardzo ale to bardzo Wam polecam obie książki. Mogą być także doskonałym prezentem dla młodych rodziców zamiast poradników o wychowaniu dzieci. Uwierzcie mi, że o wiele więcej można wyciągnąć w tym temacie z Wawrzyńca. Zajrzyjcie także na jego BLOG. Dla mnie zawsze będzie najlepszym jaki czytałam, i choć minęło tyle lat nadal bije na głowę tych którzy dziś uważają się za tych Naj.
Lato roku pamiętnego
A lato było piękne tego roku…
Końcówkę lata Pruscy spędzili na praniu dziedzicowego mózgu i wbijaniu mu do głowy, że nie masz na tym bożym świecie atrakcji większej niż przedszkole. Dziedzic słuchał z zainteresowaniem i chętnie potakiwał, jednak WP i MŻonka wiedzieli, że skrzat jest wielkim entuzjastą części teoretycznej wszelkich wyzwań, natomiast w momencie realizacji wypisuje się często z przedsięwzięcia. Dlatego też wizja dziedzica podążającego w podskokach do przedszkola jawiła się bardzo mgliście.
Dnia 1 września roku pamiętnego mglista wizja stała się mglistą rzeczywistością, ponieważ poranek był deszczowy i parny. Wbrew obawom Pruskych malec zamiast być wleczonym, chwycił mocno Wawrzyńca za rękę i w sprinterskim tempie odholował do przedszkola gdzie natychmiast zaangażował się w przeglądanie zasobów zabawkowych.
– No to ja idę do pracy a Ty baw się z dziećmi. Potem po ciebie przyjdę. W porządku?
– W pozontku.
(….)
O 11 Wawrzyniec wkroczył do przedszkola by odebrać podopiecznego i odeskortować go do domu. Uchylił drzwi sali i zerknął do środka. 26 par zapłakanych oczu, natychmiast zareagowało na ruch przy drzwiach, 26 głosików jęknęło “mama”(…)
– Niech się Pan nie przejmuje – krzyknęła przedszkolanka – dopiero teraz zaczął płakać jak wyciągnęłyśmy leżanki.
– I jak było w przedszkolu? – zapytał odwracając się w stronę Dziedzica.
-Fajnie – odpowiedział łamiącym się głosem mały, wycierając nos w rękach i przyjmując postawę chojraka, który nie takie przedszkola równał z ziemią przed śniadaniem.